Dzisiejszy dzień mnie wykończył, jestem wypompowana, ba zjebana jak koń po westernie, moje dziecko dziś zrobiło mi jesień średniowiecza, przeszła samą siebie, a ja razem z nią. Żyje tym, że w poniedziałek kiedy zawitamy na wsi na ładujemy akumulatorki wszyscy bez wyjątku, a Lulcia wybiega się za wszystkie czasy i spożytkuje swój nadmiar energii. Walizki dopięte na ostatni guzik, lista na lodówce wisi do odhaczenia co jeszcze, sunia zabezpieczona podwójnie przed kleszczami szczepionką i kroplami bo w ub. roku z majówki przywiozła babeszję, mam nadzieję, że w tym roku, żadne kleszczysko się jej nie czepi, proszę Was trzymajcie kciuki za to. W podróż udajemy się ja z Lulcią pociągiem, a długo będziemy podróżować dwie przesiadki do pokonania 220 km i ponad 4 godziny w podróży, pierwszy raz mam nadzieję, że pociąg ją zahipnotyzuje. Tak więc trzymajcie kciuki za słoneczną pogodę, za naładowanie bateryjek i za to by wszystko poszło tak jak ma pójść. Wracamy w next week :)
Szczypta o Mnie