Budzisz się rano, przez okno wpadają ciepłe, poranne promyki słońca, słyszysz ćwierkot ptaszków i szum drzew, przecierasz jeszcze zaspane oczy, leniwie się przeciągasz, bez dwóch zdań wiesz, że nastał nowy dzień.
Wstajesz po cichutku by nie obudzić małżowinki, schodzisz po schodach, w kuchni nastawiasz wodę na kawę, otwierasz okno i wychodzisz na taras, by poczuć na twarzy ciepły, letni powiew wiatru, usłyszeć ćwierkot ptaszków, bzyczenie muszek, szum drzew, poczuć jeszcze nie gorące poranne promyki słońca, zamykasz oczy, by poczuć tą bliskość przyrody każdym zmysłem. I tak trwasz, chwilę, bo tą ciszę przerywa gwizdek czajnika. Wracasz do kuchni zalewasz kubek z kawą do połowy, resztę uzupełniam mlekiem i wędrujesz delektować się poranną kawą na taras. Wyciągasz nogi, bierzesz łyk kawy, zamykasz oczy. Myślisz chwilo trwaj. Napawasz się ciszą tylko chwilę, bo przerywa ją szczekanie psa i krzyk dziewczynek. Pierwsza wybiega sunia, za nią Lulcia, a tuż za nią pomalutku, z dużą ostrożnością Calineczka, przybiegają na taras, wtulić się w mamę, dać jej porannego buziaka. Czas budzić tatę i robić śniadanie.
Pięknie napisane powiedzieć można, wymarzony poranek, we własnym domu, na własnym tarasie, o którym zawsze marzyłam. W końcu się ziścił, spełnił, jeszcze nie do końca, ale już bliżej jak dalej. Pracę trwają i już niebawem tak właśnie będą wyglądać nasze wspólne poranki w naszym wspólnym, własnym, wymarzonym, wyśnionym domu. I wiecie co. Wszystko o czym marzyłam, śniło, spełniło się, mam to. Marzyłam o wielkiej miłości, o dwóch słodkich córeczkach i o tym by móc napić się kawy na własnym tarasie.
Szczypta o Mnie
Wstajesz po cichutku by nie obudzić małżowinki, schodzisz po schodach, w kuchni nastawiasz wodę na kawę, otwierasz okno i wychodzisz na taras, by poczuć na twarzy ciepły, letni powiew wiatru, usłyszeć ćwierkot ptaszków, bzyczenie muszek, szum drzew, poczuć jeszcze nie gorące poranne promyki słońca, zamykasz oczy, by poczuć tą bliskość przyrody każdym zmysłem. I tak trwasz, chwilę, bo tą ciszę przerywa gwizdek czajnika. Wracasz do kuchni zalewasz kubek z kawą do połowy, resztę uzupełniam mlekiem i wędrujesz delektować się poranną kawą na taras. Wyciągasz nogi, bierzesz łyk kawy, zamykasz oczy. Myślisz chwilo trwaj. Napawasz się ciszą tylko chwilę, bo przerywa ją szczekanie psa i krzyk dziewczynek. Pierwsza wybiega sunia, za nią Lulcia, a tuż za nią pomalutku, z dużą ostrożnością Calineczka, przybiegają na taras, wtulić się w mamę, dać jej porannego buziaka. Czas budzić tatę i robić śniadanie.
Pięknie napisane powiedzieć można, wymarzony poranek, we własnym domu, na własnym tarasie, o którym zawsze marzyłam. W końcu się ziścił, spełnił, jeszcze nie do końca, ale już bliżej jak dalej. Pracę trwają i już niebawem tak właśnie będą wyglądać nasze wspólne poranki w naszym wspólnym, własnym, wymarzonym, wyśnionym domu. I wiecie co. Wszystko o czym marzyłam, śniło, spełniło się, mam to. Marzyłam o wielkiej miłości, o dwóch słodkich córeczkach i o tym by móc napić się kawy na własnym tarasie.
Szczypta o Mnie