ŻŁOBKOWA WIGILIA

grudnia 20, 2013

W czwartek 19.12 parę minut po 14 w żłobkowej szatni zrobiło się trochę tłoczno, a to wszystko za sprawą żłobkowej wigilii, na której pojawiliśmy się również my rodzice Lulci, zresztą nie mogło być inaczej. Gdy zegar wybił 14:30 i ciocia Krysia zaprosiła wszystkich do środka, wszyscy rodzice przekroczyli próg żłobkowej sali grupy II. Ku ich oczom, w tym również naszym ukazały się malutkie czerwone postacie, aż trudno było odnaleźć wśród wszystkich jak, że do siebie podobnych tego jednego wyjątkowego dla nas czerwonego krasnala. Mamcia przebiegła wzrokiem, chwilę jej to zajęło, ale w końcu udało się zlokalizować Lulcię, stała ze swoją ulubioną koleżanką Wiktorynką mocno trzymając się za rączki. Tu nastąpiła chwila dla fotoreporterów.

I zaczęliśmy wspólne świętowanie. Na początku była część artystyczna, wspólna jazda zaczarowanym pociągiem,
która zawiózł nas do czarodziejskiej, bajkowej, zaczarowanej krainy, w której mieszkały czerwone krasnoludki i tak radośnie śpiewały:
My jesteśmy krasnoludki,
Hopsa sa, hopsa sa,
Pod grzybkami nasze budki,
Hopsa, hopsa sa,
Jemy mrówki, żabie łapki,
Oj tak tak, oj tak tak,
A na głowach krasne czapki,
To nasz, to nasz znak.

A, że za oknami śnieg to krasnoludki wesoło jechały saneczkami:
Zima, zima, zima, pada, pada śnieg
Jadę, jadę w świat sankami
Sanki dzwonią dzwoneczkami
Dzyń, dzyń, dzyń
Dzyń, dzyń, dzyń
Dzyń, dzyń, dzyń 
lepiły bałwana, rzucały się śnieżkami:
Śnieg pada, śnieg pada, cieszą się dzieci.
Tu płatek, tam płatek puszysty leci.
Będziemy, będziemy lepić bałwana
i rzucać śnieżkami oj dana, dana

Było wesoło, tanecznie, gwarno i kolorowo. Po tych emocjonujących występach wokalnych, w oddali dało się słyszeć dzwonki i w drzwiach stanął Święty Mikołaj ( jak co roku w tą rolę doskonale wcielił się nasz pan dyrektor).
Na pierwszy rzut Świętego Mikołaja poszła Lulcia chciał się z nią serdecznie przywitać, jednak zakończyło się to załączeniem syreny i nie było opcji by przywitać się ze Świętym Mikołajem. Dopiero kiedy Mikołaj usiadł wygodnie i zaczął rozdawać paczki Lulcia grzecznie stanęła w kolejce, w trybie ekspresowym złapała paczkę i poszła w siną dal.
Nie dało się zrobić zdjęcia u Mikołaja na kolanie, nie i koniec, Lula jak mantrę powtarzała Lula nie. Prezenty rozdane, Mikołaj pożegnał się z dziećmi i pojechała dalej, a my zasiedliśmy do stołów, a raczej dzieci zasiadły do konsumpcji wigilijnych słodkich przekąsek. 
Od cioć rodzice się nasłuchali tyle miłych rzeczy, że Julcia najładniej je w całej grupie, nie ma z nią przy jedzeniu żadnych problemów, a do tego tak ładnie je, nic nigdy nie rozleje, samodzielna przy tym jest niesamowicie i do tego żarłok, apetyt jej dopisuje, dolewka zupy musi być zawsze i na podwieczorek dwie kanapki zje ( a pamiętacie, jak kiedyś narzekałam i martwiłam się, że taki straszny z niej niejadek, widać nie było sensu I Wam wszystkim kochane mamuśki, które martwią się o swoje niejadki powiem, że nie ma sensu).
Patrząc tak na naszą Lulcię, podczas tych występów w żłobku, powiem Wam może się powtórzę, ale widzę jaki żłobek ma cudny wpływ na rozwój dziecka. Co innego jak dzieciątko przebywa z rówieśnikami, jak ona podczas tych wszystkich piosenek tańczyła, pokazywała każdą piosenkę to co je ciocie uczyły, jak współgrała wspólnie w grupie z dziećmi, jaka radość jej się maluje na buźce gdy idziemy do żłobka, do dzieci, do Wiktorynki. Na pytanie co będzie robić w żłobku odpowiada lala i jajo, czyt. będzie bawić się lalą i jeść jajo :) Tak więc mam w pełni zaufanie do naszego żłobka i z ręką na sercu mogę go polecić innym, jestem mega zadowolona, że właśnie tu trafiła i trochę mi żal, że we wrześniu pójdzie do przedszkola już nie do naszego kochanego żłobka, choć mam nadzieję, że przedszkole, do którego chcemy zapisać Lulcię, będzie takie samo cudne jak nasz żłobek.
Na koniec żłobkowej wigilii każde dziecko otrzymało choineczkę do powieszenia w domciu. Choinkę oczywiście wykonały ciocię. Swoją drogą ile te ciocie narobią się tych wszystkich gadżetów. Choineczki, czapki krasnoludki dla każdego dziecka, a dla chłopców dodatkowo mucha, oj narobią się narobią.

Szczypta o Mnie

Może Cię zainteresować również

5 komentarze

  1. Ale cudnie mieliście podczas tej wigilii. Mama widać dumna z cory! I tak powinno być, za kilka lat nie będziemy chciały tak ochoczo chodzić na wywiadowki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się Luli wcale nie dziwię, że włączyła syrenę i nie chciała do Mikołaja na kolana. Na zdjęciach ten Mikołaj niestety wygląda strasznie (dokładnie tak samo strasznie jak Mikołaje na zdjęciach z mojego dzieciństwa). Nie dziwi mnie, że wiele dzieci się boi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bajecznie!!! Lulinka cudowna! A zdjęcie, gdzie z koleżanką trzymają się za rączki...ach! Jak dobrze, że fotoreporterzy uchwycili ten moment!
    Coś w tym jest, że dzieciaczki nie lubią spoufalać się z Panem Mikołajem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez sie cale zycie balam Sw. Mikolaja :) ja jakbym taka Lulinke zobaczyla slodka to chyba bym sie rozplakala :) ja tez jestem zadowolona ze zlobka :) moja relacja w najblizszym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cudne krasnalki :) A sw. Mikolaja to ja tez sie kiedys balam!!

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Archiwum

Flickr Images