Moje 600 gramów szczęścia

września 13, 2015

Premiera serialu dokumentalnego "Moje 600 gramów szczęścia" miało miejsce we wtorek 08.09.2015 roku o godzinie 22:55.

Mimo późnej transmisji wiedziałam, że muszę to obejrzeć. Może ciekawość wzięła górę i chęć zobaczenia czy nie koloryzują, czy nie cukrują, czy nie przesadzają, czy przekazują prawdę, ale z drugiej strony bardzo się bałam zasiąść przed TV i oglądać. Bo wiedziałam, że nie będzie to przyjemne dla oka, serca i mojej duszy. Wiedziałam, że przywołam wspomnienia, które są wciąż żywe, (w końcu to prawie 6 miesięcy, albo aż 6) że powrócą ze zdwojoną siłą, że w gardle pojawi się kluska, a oczy wypełnią łzy. Mimo wszystko podjęłam to ryzyko i dotrwałam do późnej godziny transmisji.
Już na samym początku rozsypuje się na milion kawałeczków. Bo siedzę tu i teraz przed TV, a w telewizorze, na sali porodowej widzę siebie i swoją historię tylko jakby imiona na potrzeby filmu zostały zmienione. 

Pierwsza historia 

33-letnia Agnieszka trafia do szpitala z powodu nadciśnienia tętniczego, które zagraża ciąży, decyzja natychmiastowa przerwanie ciąży na tym etapie. Mąż Agnieszki pędzi przez pół Krakowa nie zdąża, poród się zaczął. Agnieszka rodzi w 34 tygodniu ciąży, chłopiec Kubuś z wagą 1850 gr.

32-letnia Szczypta przebywa w szpitalu od 2dni, z powodu złego zapisu KTG, pomniejszonej ilości wód płodowych, złych przepływów, które zagrażają ciąży, decyzja natychmiastowe przerwanie ciąży na tym etapie. Mąż Szczypty pędzi przez pół miasta na szczęście zdąża i całuje wystraszoną i przerażoną żonę przed porodem. Szczypta rodzi w 32 tygodniu ciąży, dziewczynkę małą Calineczkę z wagą 1680 gr.

Do moich uszu dociera ten przeraźliwy dźwięk aparatury, widok inkubatorów, respiratora, sondy, i te liczne kabelki oplatające Twoje dziecko i ten lęk, strach, który towarzyszył nam każdego dnia kiedy przekraczaliśmy próg szpitala. I choć chciałabym wymazać ze swojej pamięci najgorszy, najcięższy etap mojego życia wiem, że się nie da.

Liczby mówią same za siebie co 10 poród to narodziny wcześniaka. Bo kiedy na świat przychodzi wcześniak nikt na to nie jest gotowy, bo do tego nie można się przygotować.
I tak rodzice próbują stawić czoła sytuacji w jakiej się znaleźli, próbują się w tym wszystkim odnaleźć, poukładać, ale przede wszystkim próbują się zmierzyć z tą dziwną terminologią, z niewiedzą, która zabija, z przerażeniem, na siłę próbują szukać nadziei w internecie, czy innych dostępnych źródłach.

Serial może być swego rodzaju odpowiedzią, ale przede wszystkim ukazuje problem ludziom, którzy się z tym nigdy nie zetknęli i może choć trochę zrozumieją nas rodziców wcześniaków, nasz strach, lęk, nasze łzy, obawy, które towarzyszyły, towarzyszą i towarzyszyć będą. Czy wyolbrzymiamy ?
Nie my nadzwyczajnie w świecie ciągle walczymy, o każdy ich krok, postęp, bo nadzwyczajnie w świecie nie chcemy nic przeoczyć, bo doskonale wiemy jak ciężką walkę od pierwszych dni musiały stoczyć nasze dzieci.

"Moje 600 gr szczęścia to cykl o nadziei i miłości. O walce ze zwątpieniem, oddaniu, determinacji, przyjaźni i ludzkiej solidarności w najtrudniejszych chwilach"
Od poniedziałku 14.09.2015 o17:15 w TVP2.

Szczypta o Mnie

Może Cię zainteresować również

10 komentarze

  1. Ja ze wzgędów licencyjnych nie mogę programu zobaczyć. Sama nie wiem czy w obecnej mojej sytuacji to nie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie moge ogladac takich rzeczy,bo placze jak jakas opetana. Na widok 'One born every minute',badz irlandzkiej wersji' Irish Midwives' zalewam sie lzami na widok porodu,a co dopiero gdybym miala ogladac o naszych wczesniakach... to nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam. Płakałam. Będę z nimi i będę kibicować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przegapiłam kurcze:( Można gdzieś jeszcze zobaczyć np w necie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można. Tutaj masz link http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/moje-600-gramow-szczescia/wideo/odcinek-1/21545329

      Usuń
  5. Szczypto kochana, to niesamowite, że teraz jesteś mamą ślicznej, uśmiechniętej i zdrowej Calineczki. Z miesiąca na miesiąc będzie tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie muszę oglądać takich programów zeby płakać. ..przyjście na świat mojej coreczki jest takim traumatycznym przezyciem ktore siedzi w glowie i uwiera.
    Ale ogladalam, zalewajac się lzami i rozumoejac kazde slowo, a zadne nie bylo wyolbrzymione czy na wyrost.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie widziałam od początku serialu, byłam w końcówce ciąży. Temat jednak był mi bliski, bo termin porodu miałam wraz z żoną kolegi z pracy, która z powodu gestozy urodziła jednak już w czerwcu. Maluch ważył tylko ok. 800 gramów. Bardzo to przeżyłam. Mimo że moje Szczęście liczyło ponad 4000 g, a teraz ma ok. 6 kg, to gdzieś w środku tkwi we mnie współczucie dla tej rodziny, wiem, ile muszą przejść i jak muszą być silni, by sprostać codziennym wyzwaniom, rehabilitacji i strachowi, czy wszystko będzie dobrze w przyszłości.
    Z innej strony - jest tam mama gdańskich bodajże bliźniaczek, która w każdej swej wypowiedzi dyskredytuje mamy dzieci urodzonych o czasie. Eh, a przecież nie zawsze jest kolorowo, nie zawsze też jest źle - zwyczajnie: takie życie i nie ma tu co demonizować. Podziwiam Ewelinę - mamę Antosi. Kobieto, jesteś wielka! Powodzenia wszystkim wcześniakom i ich rodzinom!
    Ups! Jakimś cudem nie chcący usunęłam wpis.

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Archiwum

Flickr Images