Pierwsza sobota lutego roku 14

lutego 01, 2014

Na zegarze dochodzi 23, a ja podgryzam co chwilę paluszki i delektuję się Martini Bianco, Lulcia słodko śpi, sunia pochrapuje, w kuchni suszy się decoupage, by jutro oszlifować i nadać ostateczny wygląd, małżowinka w 4 dniowej delegacji służbowy wyjazd na narty bądź snowboard w tym weekend, no ale coś za coś kierownicze stanowisko zobowiązuje, szusuje w Szczyrku na desce, a ja rozliczam się ze swoich postanowień krótkoterminowych jakie sobie założyłam podczas nieobecności małżowinki.
I tak mieszkanie poodkurzane, podłogi wypastowane, firanki zmienione, kurze wytarte, kuchnia posprzątana, pranie i zmywanie odhaczone, węgiel kupiony, pieluchy dla Lulci też.
Jutro ciąg dalszy pozostała do umycia łazienka i toaleta, czeka mnie jeszcze zmiana pościelii chyba to wszystko co miałam w planach do zrobienia w ten weekend.
Obiad mi odpadł dziś i jutro moi wspaniałomyślni rodzice zawsze kiedy małżowinka w delegacji przyjeżdżają odwiedzają córkę i wnuczkę dotrzymują towarzystwa i pomagają. Tata zawsze wyjdzie z sunią, przyniesie węgiel, a mama jak to mama nagotuje różnych pyszności i zapełni nimi naszą lodówkę.
W sumie muszę przyznać, że jestem z siebie dumna, bo weekend w czwartek zapowiadał się do d...
Bo wieczorem straszny ból gardła, katar i gorączką, i pierwsze co pomyślałam no nie nie mogę przecież przyjąć w ciągu miesiąca kolejnego antybiotyku już czwartego. Jeden na ropne zapalenie zatok 1.01, dwa tygodnie później na zapalenie gardła, a tydzień temu na zapalenie spojówek. Na szczęście szybko zareagowałam i wirusa pokonałam, bo mój organizm chyba by nie dał rady i mój budżet  też :) Lulcia od środy egzystuje w domu bo kaszel jakiś się przyplątał, na szczęście po piątkowej kontroli jest zielone światło w poniedziałek idzie do żłobka. Kaszel zażegnany, tylko oczko leczymy, bo podczas kataru zatarła je sobie dość porządnie w piątek było całe spuchnięte dziś ma już się o niebo lepiej.
I to by było na tyle. Post zaczęłam przed 23, a kończę po 23, chyba najwyższy czas iść pomału do łóżka, tym bardziej, że Martini w szklance brak, by jutro być wypoczętą do dalszego ogarniania mieszkania, by mieć siłę przywitać ukochaną małżowinkę, by mieć siłę na szalone pomysły mojej Lulci.

P.S. Zaczęłam brać kwas foliowy :)

Szczypta o Mnie

Może Cię zainteresować również

4 komentarze

  1. Oj jak dobrze, ze nie musisz byc sama I rodzice zawsze pomoga troszke. Ja tez wczoraj wypilam pol kieliszka wina ;) bierz kwasik, bierz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ten kwasik niezmiernie mnie ucieszył;D
    Zdrówka dla Was, Dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki kwas to ja lubie :) U nas tez byl itensywnie sprzatajacy dzien, a nawet i tydzien. Jestesmy na etapie obfotografowywania naszego malego ''m'' gdyz sa plany zmiany go na ''m'' wieksze''...Wczoraj wieczorem po kolacji, otworzylam lodowke a tam usmiechal sie do mnie maly szampan (czyt. wino musujace) - nie umialam mu sie oprzec :)

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Archiwum

Flickr Images