Zdrowe, świadome żywienie

stycznia 24, 2014

Może wiecie, a może nie wiecie, że przywiązuje ogromną wagę do tego co jemy. Stałam się świadomym konsumentem odkąd w brzuszku pojawiła się Lulcia, a z chwilą kiedy pojawiła się na świecie i zaczęła przyjmować produkty, które są ogólnodostępne na naszych sklepowych półkach to wertuję, czytam z wielką uwagą każdą etykietę na opakowaniu.
Kiedy to stałam się świadomym konsumentem założyłam i wdrożyłam w życie Lulci pewne dla mnie ważne i istotne fakty m.in. zero słodyczy, słodkich napoi, ...
Bo uważam zgodnie ze starym przysłowiem
"Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci".
Ktoś mógłby powiedzieć, że jeśli nie daję dziecku słodkości to pewnie odniesie to wręcz odwrotny skutek tak, że jak dziecko tylko będzie miało okazję sięgnąć po słodkie, kiedy to surowy i srogi rodzic nie będzie widział zrobi to natychmiast. Ja jestem jednak innego zdania, że zdrowe nawyki żywieniowe zaszczepione od najmłodszych lat zbiorą pozytywne żniwo w starszym wieku. Ja jestem tego doskonałym przykładem. W moim rodzinnym domu piło się tylko wodę, domowe kompoty, nigdy nie uświadczyło się u mnie w domu słodkich gazowanych napoi typu cola i co ja dziś idąc do sklepu i chcąc się napić sięgam po wodę, a półki z napojami gazowanymi typu cola omijam szerokim łukiem, nie trawię ich.  Wiem też, że podniebienie naszych milusińskich i ich gusta smakowe bardzo silnie się kształtują do 3-go roku życia.
Wiadomo nie od dziś, że dla naszego organizmu ważną rolę również odgrywa cukier, nie możemy go zupełnie wyeliminować z naszej diety, ale możemy wybrać i podać zdrowy cukier jak choćby np. fruktozę- cukier znajdujący się w owocach czy
glukozę-cukier wszechobecny w warzywach i owocach
I ja taką drogę wybrałam. Podaję naszej Lulci cukier w postaci owoców, warzyw, serwuję jej suszone owoce jak rodzynki, żurawinę, suszone jabłka, od wielkiego święta dostanie kawałeczek gorzkiej ciemnej czekolady, posmakuje chałwy, a ostatnio próbuję przekonać ją do sezamków, ale te ewidentnie jej nie podchodzą, no i stawiam na domowe ciasta. Sięgając po jogurt czy słodki homogenizowany serek wybieram ten, który w składzie nie ma syropu glukozowo-fruktozowego, a cukier w składzie ma daleko, daleko w tyle na samym końcu, unikam też tej strasznej skrobi modyfikowanej.
Trudno w dzisiejszych czasach oprzeć się pokusie słodkiego w końcu jesteśmy nimi zalewani z każdej strony. Jak nie reklama pysznych płatków śniadaniowych w TV, to półki uginające się pod ciężarem wszelki batonów, ciastek i żelków, to serdeczni ludzie, którzy karmią nas tymi słodkościami jak np. słodkie paczki świąteczne w żłobku wypchane po brzegi słodkościami, zero w nich owoców, to często stosowany system nagradzania przez rodziców "Jak będziesz grzeczny dostaniesz lizaka", troskliwi dziadkowie, którzy na deser serwują wnuczką słodkie ciasteczko, no bo ładnie zjadł obiadek, ja mówię temu NIE. Wybieram żywność jak najmniej przetworzoną bo najzdrowsza i tak zamiast słodkich kulek czekoladowych na śniadanie serwują zdrową, pożywną owsiankę, kaszę mannę. Mamy tych wszystkich zdrowych płatków, kasz do wyboru do koloru i tak do tej pory u nas na talerzu gościła:
kasza manna, płatki owsiane, ryżowe, gryczane, zbożowe, żytnie, kaszka krakowska. Parówkom mówię stanowcze NIE, wszelkie wędliny, które kupuję, wybieram te droższe z jak najmniejszą ilością dodatków, często gości u nas dziczyzna, wędliny swojskie jak szynka, schab czy pasztet. Mam taki u siebie osiedlowy sklepik ze swojskimi wędlinami :) Pieczywo tylko ciemne i tak Lulcia jako jedno z nielicznych dzieci w żłobku wybiera kanapkę z ciemnym pieczywem nie białym, a szukając przykładu nie daleko bo w rodzinie męża są dzieci, które ciemnego pieczywa nie zjedzą wolą głodować niż zjeść ciemne pieczywo. A obiad kasza pod każdą postacią często i gęsto, bo zdrowsza, mniej kaloryczna i przede wszystkim pożywniejsza niż ziemniaki, jeśli nie kasza to ryż, albo makaron. Do obiadu zawsze staram się o to by była jakaś jarzynka, warzywko brokuł, kalafior, marchewka, szpinak, zagościł na talerzu, a jeśli nie ma jarzynki to wtedy warzywa goszczą u nas w postaci zupy. Generalnie chodząc na zakupy markety i wszelkie tego typu twory omijam szerokim łukiem jeśli chodzi o zakupy żywnościowe. Tu wspieram lokalnych dostawców, czyli wybieram się na rynek, kupuję u Pani Wiesi w spożywczaku, czy jestem częstą bywalczynią wszelkich eko targów, których podejrzewam, że i w Waszych miastach nie brakuje.

Ja wybrałam drogę świadomego konsumenta, a pomaga mi w tej drodze i Wam gorąco polecam program Katarzyny Bosackiej na TVN STYLE "Wiem co jem, wiem co kupuję" oraz
stronkę http://www.sosrodzice.pl/. I ciekawy znaleziony artykuł w sieci na temat cukru.
A Wy, którą drogę wybrałyście ?

A na koniec dla wszystkich chętnych mała ściąga jak czytać etykiety spożywcze:

1. Czytaj skład. Poszczególne składniki wymieniono w kolejności od tego, którego jest najwięcej do tego, którego jest najmniej w produkcie.
2. Lista składników, im krótsza tym lepiej. Unikaj produktów zawierających więcej niż 5 składników. Im ich więcej, tym produkt bardziej przetworzony.
3. Cukier lub jego odpowiedniki nie powinny znajdować się na jednym z pierwszych 3 miejsc, jeśli chcesz dbać o swoje zdrowie i sylwetkę.
4. Unikaj produktów zawierających składniki przypominające o lekcjach chemii.
5. Bierz pod uwagę datę przydatności. Należy spożyć do - to termin ostateczny do spożycia,
najlepiej spożyć przed - to termin sugerowany lecz nie ostateczny.

Miłego, smacznego i zdrowego weekendu Wam życzę :)

Szczypta o Mnie

Może Cię zainteresować również

13 komentarze

  1. Ja jako dziecko jadłam wszystko co słodkie, cola i inne cuda też. Siostra to samo. Z kolei nasz brat cioteczny podobnie jak u Ciebie miał ograniczane takie niezdrowe jedzenie. Efekt jest taki, że odbija to sobie teraz w dorosłości i to on ma nadwagę, a my z siostrą szczupłe i żadnej z nas nie ciągnie już do coli i tym podobnych. Życzę więc by Twojej Lulci te nawyki z czasem nie minęły. Też jestem za domowymi ciastami, bo w ogóle za bardzo lubię piec żeby kupować gotowe ;) To się zdarza sporadycznie. Również czytam skład produktów i unikam wszelkich fixów, veget i tym podobnych chemicznych cudów. Wędliny też kupuję te lepsze, a nie pompowane na maksa. Nie kupuję paczkowanego mięsa, mrożonych ryb (tylko świeże). Pieczywo jem jasne, ale to ze względu na swoje porażone po operacji gardło, ciemny bardzo źle mi się łyka teraz niestety. Choć teraz chemii do końca ograniczyć się nie da, chyba że by się miało własną hodowlę trzody, owoców i warzyw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Ala to prawda, że w dzisiejszych czasach nie da się ograniczyć zupełnie tej chemii, którą nas faszerują na każdym kroku.

      Usuń
  2. My co robimy zawsze to sprawdzamy sklad danej rzeczy. Moj M. Jest strasznie przeczulony na tym punkcie. U Nas sa I slodycze I napoje I owsianki I jogurty I chrupki kukurydziane I galaretka... czyli jemy wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oszaleję, bo jakieś 5 minut temu rozpisałam się i serwer padł;)
    Także od nowa;)
    Super podsumowanie:) I u nas, na talerzu, goszczą wszelkie rodzaje kasz - także jaglana, podobno bardzo zdrowa. Parówki, wędliny - nie, bo Emi nie lubi. Słodycze - ''raz na jakiś czas''. Woda - obecna. Przyznam się, że ja bardzo dużo czytam na temat zdrowego żywienia, ale co do praktyki - to głownie stosowana ''na Emilci''. Ja miewam różne okresy, tzn. bywają tygodnie, gdzie mama tak się wczuwa, że ma być zdrowo i tylko zdrowo, ale gdy zapał się skończy, to zdarza się tak, że śniadanko przepijam Pepsi. Walczę z tym:) Uwielbiamy brokułki, soczewicę, wszelkie warzywa - to tak rodzinnie - na plus;D Brawo dla Was Dziewczyny! Lulinka, tym ciemnym pieczywem to mnie zszokowała;) Ja sama - uwielbiam,ale Emilcia to tak ''od święta''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha! Program Kasi Bosackiej też bardzo lubię. Oprócz tego - o podobnej tematyce - oglądam również na Polsat Cafe ,,Zdrowie na widelcu" - Anny Guzik:)

      Usuń
    2. Powiadasz na Polsta Cafe muszę sprawdzić :)

      Usuń
  4. U nas to jest roznie. Kupujac dla Stefka sprawdzam sklad, dla nas juz niekoniecznie. Woda kroluje, choc nie obce nam sa i inne napoje - lubie czasami wypic Pepsi, Tonic itp. (syn poki co na wodzie i predko sie to nie zmieni). Slodycze sa i jedzenie smieciowe rowniez - nie czesto, ale jednak. Uwazam, ze wszystko z umiarem. U nas nie ma malych osiedlowych sklepikow, wiec chcac nie chcac jestesmy skazani na supermarkety. Wedliny kupuje na stanowisku wedliniarskim, tych pakowanych nie lubie i nie ufam im za bardzo. Warzywa i owoce staram sie kupowac w warzywniaku (choc te przeznaczone dla syna), ale strasznie mi do niego nie po drodze (czasami kupujemy rowniez w eco). Ja pochodze z rodziny, gdzie byly obecne slodycze, cola itp...ale z umiarem. Niestety mam w rodzine przyklady dzieci, ktorym zabraniano slodkosci a gdy rodzice nie widzieli to potafily na poczekaniu cala czekolade zjesc. Ja bardzo lubie ciasta domowej roboty - w Polsce jest ich znacznie wiecej niz tutaj.
    My poki co naszemu synowi serwujemy wode, owoce, warzywa (w postaci zupy). Daje mu rowniez parowke i skacze do nieba, ze ja je, bo jeszcze niedawno pisalam jak to nie chce mi nic jesc. Nie pogardzi on jednak i zupa z soczewicy. Czekolady posmakowal kilka dni temu - 1/4 kostki. Kasze probowalam przemycic do naszego jadlospisu, z marnym skutkiem - wlosi to jednak makaroniarze. Co do zdrowego odzywiania, jestem jak najbardziej za, ale nie zawsze sie da. Moj maz np. nie moze jesc niektorych warzyw i wielu owocow bo jest albo uczulony albo nie toleruje tzn. powpduja u niego torsje(np. jablka, czeresnie, winogrona, brzoskwinie, sliwki, rodzynki itp).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie powiem, że nie jem jakiegoś śmieciowego jedzenia a i owszem zjem McD czy pizzę i uwielbiam to, ale wiadomo wszystko w granicach zdrowego rozsądku, a już z pewnością nie poczęstuję tym Lulci, chyba, że pizzą zrobioną własnymi rękoma w domu. Co do uczulenia na owoce wiem co czuje Twój mąż mam podobnie jabłko, czereśnie, brzoskwinie.

      Usuń
    2. Nie no jasne, Stefkowi oczywioscie nie dajemy smieciowego jedzenia - pizzy zdarza sie kawalek, ale jedynie ciasta. A z uczuleniem wspolczuje, bo widze jak M. sie meczy gdy inni jedza, Czasami sie skusi np. na kawalek jakblka a potem cierpi caly dzien :(

      Usuń
    3. Ewcia a jakie ma objawy Twój mąż po zjedzeniu jabłka. Bo mnie zaczynają na początku strasznie swędzieć uszy, a potem gardło, jak bym za dużo zjadła to węzły mi puchną i język. ale zaczyna się od swędzących strasznie uszów nie do wytrzymania wtedy wiem, że na coś uczulona jestem.

      Usuń
    4. Uczulenie ma np. na czeresnie - swedzenie w gardle i wysypka.
      Na jablklo, brzoskwinie, winogrona itp. ma nietolerancje - np. zje doslownie kawaleczek i praktycznie od zaraz zaczynaja sie bole brzucha, mdlosci. Gdyby zjadl wiecej to wymioty.
      Poza tym moj maz jest uczulony na mnostwo rzeczy, rowniez nie pokarmowych i cierpi z malymi przerwami caly rok.

      Usuń
  5. zapraszam na skromniutką zabawę : http://szyciekoty.blogspot.com/2014/01/candy-z-kotem-u-koty.html

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Archiwum

Flickr Images