Nasze wielkie greckie wakacje część I
sierpnia 26, 2014I nadejszła wiekopomna chwila dziś sama wrócę pamięcią do tych ciepłych, słonecznych dni naszego urlopu z ogromną chęcią.
Jak wiecie nasz urlop przypadł na dwa ostatnie tygodnie sierpnia, dodatkowo w pracyslicznie mnie poprosili o możliwość skrócenia urlopu, ponieważ jest nawał pracy przed rokiem szkolnym ( bo nie wiem czy Wam mówiłam od kwietnia zmieniłam pracę, pracuję przy tablicach interaktywnych, w które zaopatruję placówki szkolne), jak by nie było czy mi się podoba czy nie trzeba iść w takiej sprawie na kompromis, więc zgodziłam się skrócić mój urlop o 3 dni robocze, ale mimo, że urlop zaczął się od święta 15.08 to i tak urlopu miałam 12 dni. Od dłuższego czasu wertowałam oferty biur podróży, ale włos na głowie się jeżył o zgrozo ceny jakie na tydzień czasu sobie liczą bez wyżywienia sam przelot i zakwaterowanie najtańsza opcja dla naszej trójki 4 000 zł do tego wymiana więc z 7 000 bym wydała na tygodniowe wczasy, co to to nie. I tak było parę alternatyw wyjazd w Polskę z nadzieją, że pogoda dopisze, wyjazd samych rodziców w ciepłe kraje, a Lulcia z dziadkami, ale moje przeglądanie i śledzenie stron internetowych się opłaciło. 14.08 podczas ostatniego dnia pracy przed urlopem na stronie Tui znalazłam czarterowe loty na Kos, którym od jakiegoś czasu się przyglądałam, ale cenę trzymały i tak 14.08 cena jaka się ukazała za naszą 3 w kwocie
1 400 zł bez chwili zastanowienia zadzwoniłam na infolinię i dokonałam rezerwacji. Szybki telefon do męża co by zapłacił w ciągu 30 min za bilety inaczej rezerwacja przepada i tak wszystko się udało bilety są wylot 16.08 o 3 w nocy z Katowic. Toż to za dzień, a w tym 15.08 święto, a mąż w delegacji w Sopocie, wszystko na mojej głowie zostało. Z pracy zwolniłam się wcześniej bo do 16pracowałami do 16 czynny NFZ. Pojechałam do NFZ po karty EKUZ, udało się załatwiłam dla całej trójki, najbardziej martwiłam się o kartę dla męża, ale miła pani przymknęła oko na to i owo. Następny krok wymiana i tak myślę myślę i wymyśliłam, że wymienię tylko 100 euro na to by mieć jakąś kaskę na dzień dobry, a resztę pieniędzy przelałam na konto męża i korzystaliśmy z karty i bankomatów na Kos. Druga ważna rzecz załatwiona pozostały zakupy,na które pojechaliśmy jak mąż wrócił i tu dziękuje, że Tesco jest 24/h. Pozostał jeszcze znalezienie hotelu sprawa najważniejsza. Wieczorem skrzętnie wertowaliśmy booking.com i nic, ceny z kosmosu. 15.08 pakowanie i wertowanie booking.com i nic dla naszej trójki dużo dostępnych ofert dla dwóch osób, ale nie wiele myśląc dokonaliśmy rezerwacji dla dwóch osób dorosłych i dziecka do2-go roku życia, na miejscu jak by co będziemy się martwić. I w drogę 22pasy zapięte i do Katowic, na parking. Lulcia w aucie zdrzemnęła się godzinkę od 23-24. Na lotnisku byliśmy prawie godz przed odprawą więc pomaszerowaliśmy na taras widokowy, nasza Lulcia nie mogła wyjść z podziwu patrząc na samoloty startujące i lądujące ciągle się dopytywała dzie mój i pokazywała paluszkiem skierowanym w górę. W końcu wybiła 1 i ruszyliśmy do odprawy. Pierwsza nie miłą niespodzianka, nie ma nas na liście pasażerów, chwilę trwało za nim nas wpisali na listę, bo kontakt był z przedstawicielem Tui, a to wszystko bo w ostatniej chwili kupiliśmy bilety. Bagaż bez nadwagi, kolejne kroki bramki i tu ku mojemu zdziwieniu Lulcia z uśmiechem na twarzy sama pierwsza przemaszerowała przez bramki. W hali odlotów oczekiwanie dwugodzinne na lot, niestety nie miła niespodzianka nr 2 samolot opóźniony o 2 godz. Byłam pewna, że4 godz oczekiwania znużą nasze dziecko do spania jednak twarda z niej sztuka i oka nie zmrużyła. Na cudownej strefie bezcłowej musiałam wydać fortunę na kanapkę za 20 zł i wodę mineralną 0,5 litra w kwocie 7 zł skąd oni te ceny biorą masakra. W końcu nastąpiła długo wyczekiwana godz 5 i po 4 godzinnym czekaniu wsiedliśmy do samolotu. Lulcia była tak zaoferowana, że sama weszła na pokład nie chciała rączki ani mamy ani taty, wybrała miejsce w samolocie między mamą, a tatą, pas zapięła i była gotowa do startu. Start zniosła rewelacyjnie uśmiech przeplatany ze zdziwieniem miała wypisany na twarzy. I tak szybko jak samolot wystartował tak szybko Lulcia zasnęła i spałą całą drogę, aż do wylądowania. Ja też się kimnęłam, a tatko czuwał w tajemnicy Wam powiem nie lubi latać samolotami i sprawuje kontrolę nad tym co się dzieje w samolocie, heheh pilnuje pilota. Na miejscu wylądowaliśmy o 7:00, wysiadając z samolotu przywitało nas słonko i ciepełko było już 25 stopni, dla mnie raj. Autobus nas zawiózł do hali przylotów, odebraliśmy bagaż i opuściliśmy lotnisko...cdn
Szczypta o Mnie
A kiedyś będzie nas więcej...kiedyś będzie nas czworo...:*
18 komentarze
Hahahah o jejku jak słodko odpadła. Najpierw zdjęcie z takim uśmiechem i zadowoleniem,a następnie zonk, odpadła :D Odleciała nawet :D Hahaha, super!
OdpowiedzUsuńOdleciała dosłownie :)))
UsuńMoi tez sobie gadu gadu...zaczynamy startowac I zawsze chlopcy odplywaja w objecia Morfeusza co najmniej na godzinke ;)
OdpowiedzUsuńI chyba tak najlepiej bo podróż mija szybko i bez stresu, że nie chce siedzieć,że nie wygodnie, że chce jeść, siku, pić ....
UsuńPodziwiam takie spontaniczne organizowanie wakacji. Ja tak nie potrafię. Muszę wszystko mieć wcześniej zaplanowane i tak miejsce i kwaterę mamy wybrane i zaklepane już w maju/czerwcu, mimo że urlop dopiero później. Zdjęcie jak Lulcia odpadła jest mega :)
OdpowiedzUsuńA ja chyba tą spontaniczność i te milion pomysłów na minutę w mojej głowie uwielbiam jedno myślę, a za chwilę już co innego mi siedzi. Ale doskonale rozumiem tych jak Ty Alu planujących urlop :)
Usuńja też podziwiam. bo za granicą boję się sama organizować :D. nooo coś wiem o pracy ze szkołami i takimi innymi :D my wszyscy z urlopów musimy się zameldować zaraz po 15.08 :) czekam na c.d :)
OdpowiedzUsuńdo pierwszego razu kiedy zrobisz pierwszy krok dalej już idzie
UsuńNiecierpliwie czekam na moment, kiedy i my będziemy tak spontaniczni w urlopowaniu :D Zdjęcia świetne :)
OdpowiedzUsuńTo na co czekać do dzieła i przyszłe wakacje spontanicznie najlepiej :)
UsuńLulcia zuch dziewczyna tyle wytrzymała :) Zapowiadają się świetne wakacje czekam na jeszcze :)
OdpowiedzUsuńNiech zyje spontanicznosc! Przyznaje jednak bez bica, iz ja bym sie mocno obawiala, zwlaszcza z dzieckiem. Was jednak podziwiam i jak widac ''chciec to moc''. Niezle Lulcia odpynela :) Nasz ostatnio twardo siedzial cala podroz!
OdpowiedzUsuńJa też się obawiałam pierwszego razu do Bułgari, ale tam byliśmy ze znajomymi i autami więc jak byśmy kwater nie znaleźli przekimamy się w aucie. Teraz był pierwszy raz samolotem i też się obawiałam, ale nie jakoś strasznie. I powiem jedno nigdy więcej nie pojadę przez biuro podróży chyba, że naprawdę się trafi cena, że szok. Widać ile marży zarabiają biura, a jeszcze często jest nie tak jak obiecali, a tu zawsze będę miała pretensję do siebie.
UsuńZ małymi przebojami, ale jak widać się udało dolecieć na wakacje :) Teraz czeka na cd :)
OdpowiedzUsuńWow, aleś Ty zorganizowana!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że samoloty malują teraz na różowo :P
ps. widzę, że czytasz fajną książkę- pożyczysz?
Książka zajefajna polecam. Ale nie pożyczę :( Po pierwsze z biblioteki, a po drugie dziś oddałam i wypożyczyła cz II "Dziecko dzień po dniu". A żyłkę organizatorki mam nie da się ukryć lubię to.
UsuńChyba takie wyjazdy znienacka są najfajniejsze. Co prawda zdarzają się pewne przygody, ale wyjazd wszystko wynagradza :)
OdpowiedzUsuńBoże. Ale ja zmarziąrowało ;) ps. Mamy takie same getry :)
OdpowiedzUsuńSkoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.