Jak to było w szpitalnych murach

kwietnia 22, 2015

I tak leżałam kolejne 7 godz na sali pooperacyjnej, a łzy spływały po policzkach, w głowie kłębiły się myśli, a ja nawet nie mogłam się ruszyć po telefon by dowiedzieć się co z naszą Calineczką od męża. To był istny koszmar, a na dobre zaczęło się jak znieczulenie zaczęło odchodzić, rana po cięciu zaczęła boleć, a nogi myślałam, że mam jakąś gąbką owinięte, normalnie czułam jak bym nie była w swoim ciele. O 19 pozwolona napić mi się wody i podnieść głowę wtedy też mimo okropnego bólu wygrzebałam telefon i zadzwoniłam do męża. Wtedy mąż nie chcąc mnie denerwować powiedział, że stan Calineczki stabilny jest śliczna i bardzo maleńka, a naprawdę było tak. Stan Calineczki ciężki, na wentylacji zastępczej, którą kontynuowano przez 1 dobę, otrzymała dotchawiczo surfaktant.
I tak pozostałam sama ze swoimi myślami, a w głowie kłębiło się ich co nie miara. Czy podjęłam
słuszną decyzję może trzeba było jechać na własną rękę, albo prosić o przewiezienie karetką do innego szpitala ze specjalistycznym sprzętem monitorującym płód. I z tymi myślami zasnąć nie mogłam w końcu poprosiłam o coś na sen.
Kolejny dzień rozpoczął się od próby wstania i dojścia do toalety mimo, potwornego bólu, zgięta w pół doczłapałam się o własnych siłach. Chwile przed obchodem pojawił się ordynator, nie omieszkałam się go zapytać czy ni mogli mnie odesłać do innego szpitala karetką i tu usłyszałam, że przez moment o tym myśleli, ale ryzyko było zbyt wielkie bo mogli by naszej dwójki żywych do szpitala nie dowieźć. Dzięki temu co usłyszałam wiem, że decyzja była słuszna. Poranny telefon do męża, ma przed wizytą u mnie w szpitalu odwiedzić Calineczkę by mieć najświeższe informację, tak więc musiałam uzbroić się w cierpliwość i czekać. Poprosiłam o spotkanie z doradcą laktacyjnym by jak najszybciej pobudzić laktację i dostarczyć siary naszej Calineczce, a chyba nie muszę mówić jak istotna jest siara, a szczególnie dla wcześniaków. Otrzymałam broszurkę informacyjną jak pobudzać laktację w systemie 7-5-3 min na każdą pierś zamiennie, odciągać co 3 godz. Za pierwszym razem udało mi się odciągnąć 40 ml siary co doradca laktacyjny powiedziała, że jest to dużo. I wtedy też założyłam sobie swój cel będę karmić piersią, odruch ssania pojawia się około 34  tygodnia czyli za 2 tygodnie.
Po południu gdy odwiedził mnie mąż z najświeższymi informacjami o Calineczce ja już byłam na sali ogólnej. Calineczka po otrzymaniu surfaktantu nastąpiła od razu poprawa i dziś oddech ma wspierany met. nCPAP. Jest na kroplówkach składowych i antybiotykach bo miała wrodzone zapalenie płuc , a od 2 doby zaczęto karmienie enteralne moim mleczkiem z początku były to ilości 2-3ml. Antybiotyki odstawiono jej w 5 dobie, a kroplówki w 7 dobie, ale to co najważniejsze od 3 doby oddech własny wydolny.
I tak nam upływały kolejne dni. Ja kolejne 4 dni spędziłam w szpitalu po cc, na domiar złego cholerne zapalenie gardła mnie nie odpuściło, nie muszę chyba wspominać jakie katusze przechodziłam chcąc zakasłać, wolałam chyba się udusić niż kasłać. W sb w końcu mnie wypisali i tak w niedzielę pozwolono mi w maseczce zobaczyć w końcu moje maleńkie dziecko. I tak gdy przekroczyłam próg szpitala, ubrałam na siebie wszystkie ochraniacze, umyłam ręce pomaszerowałam do sali nr 3 i zobaczyłam ją. Najcudowniejszą wśród malutkich, w szklanym domku, z rurkami, na podusi, leżała ona, co wtedy czułam nie potrafię opisać, łzy popłynęły same. Za te łzy dostałam opr od położnej, że przy dzieciach nie płaczemy mamy dawać im siłę i uśmiech, a nie łzy, szybko jej wytłumaczyłam, że są to łzy szczęścia bo widzę moją córeczkę pierwszy raz od chwili porodu. Położna pozwoliła mi ją dotknąć po główce, ale jeszcze raz muszę umyć ręce, opowiedziała mi co od czego i powiedziała, żebym w szybko wyzdrowiała to będziemy mogły się zacząć kangurować. Marzyłam o tym kangurowaniu, o tym by poczuć jej ciepło, jednak choroba po raz drugi zwyciężyła bo w poniedziałek udałam się do lekarza i co antybiotyk i zapalenie oskrzeli i niestety przez kolejne 5 dni zakaz odwiedzin u Calineczki. Serce myślałam, że mi pęknie ze smutku, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić by złapała coś ode mnie. I tak dni mi mijały na odciąganiu mleka i na informacjach co się dzieje u naszej Calineczki od męża i na podziwianiu jej na szklanym ekranie telefonu. Antybiotyk przestałam brać 21.03 i wtedy mogłam ją odwiedzać, lekki kaszel jeszcze pozostał stąd o kangurowaniu nie mogłam myśleć. Calineczka w sobotę w pierwszy dzień wiosny ważyła 1530 gr w związku z fizjologiczną utratą masy ciała, ale od kolejnych dni zaczęła przybierać na wadze. W pamiętną sobotę rozmawialiśmy z panią dr prowadzącą miała robione prześwetlenie mózgu i wszystko prawidłowo jest rozwinięte nie ma żadnych odchyleń, kamień z serca, morfologia też wyszła dobrze. I tak kolejne dni mijały nam na wizytach w szpitalu z torbą mleka dla naszej Calineczki.
Przełom nastąpił gdy w pamiętny czwartek 26.03 skierowaliśmy kroki do sali nr 3, a pani położna oznajmiła nam, że nasza Calineczka leży w sali ogólnej nr 9 sala tzw bliżej domu.

...cdn

Szczypta o Mnie

Może Cię zainteresować również

14 komentarze

  1. Niesamowicie wzruszająca historia. Nadal czuć w niej Twój strach o Calineczkę. Poryczałam się, przepraszam....

    OdpowiedzUsuń
  2. czytałam i płakałam....dzielna koietka z Ciebie i maluszka!! ściskam i czekam na dalszą relację i trzymam kciuki byście w domu zdrowe ,szcześliwe mogły już przebywać :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i łzy same zbierały się w oczach. Nie wiem co napisać... to okropne co przeszliście.. a najgorsze to,to, że nie mogłaś jej odwiedzić, przytulić... Silne kobietki z Was, a rozłąkę wynagrodzicie sobie jeszcze nie raz :*
    Przesyłam gorące uściski :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi tez sie zachcialo plakac... ach te nasze Kochane Wczesniaki...

    OdpowiedzUsuń
  5. I znów się wzruszyłam...wiem jak potwornie ciężko jest gdy nie można odwiedzić własnego dziecka. Ja tak miałam dwa razy, że musiałam Stefka podziwiać przez szybę z korytarza! Uścisków moc przesyłamy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro mi, że tyle musieliście przyjść. Trzymajcie się dzielnie i zdrowo kochani :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku... Szczypto. Twoja córeczka tak wiele już przeszła!!
    Współczuję bardzo tego kaszlu po cc...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale dużo przeszliście... Wszyscy: i Ty, i mała, i Lulcia, i mąż... Ale z tego co wnioskuję mała jest już z Wami w domku a to najważniejsze :).
    Zastanawia mnie, co było bezpośrednią przyczyną podjęcia przez lekarzy decyzji o rozwiązaniu ciąży za pomocą cc? Co dokładnie zagrażało Waszym życiom? Co było przyczyną bólu w klatce piersiowej, o którym pisałaś w poprzednim poście?

    OdpowiedzUsuń
  9. Wycisnęło mi łezki wzruszenia. Przytulaski dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzymaj się, jesteś super dzielna. Czekam na post jak wrócicie do domku szczęśliwi wreszcie razem. Przesyłam moc uścisków!

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymaj się, jesteś super dzielna. Czekam na post jak wrócicie do domku szczęśliwi wreszcie razem. Przesyłam moc uścisków!

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymam mocno za Was kciuki, jesteś bardzo dzielna

    OdpowiedzUsuń
  13. Co za historia... Nic tylko trzymać kciuki za Was!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dreszcze po ciele mi przeszły jakbym czytała o sobie i dziewczynkach... dziś już wiem ze twoja Calineczka jest w domu także wiem ze wszystko dobrze sie skończyło.

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Flickr Images