Weekend Listopadowy
listopada 17, 2014Weekend Listopadowy. W tym roku spędzony w gronie naszej trójki i jednego dzidzia w brzuszku :) w Górach Stołowych, znajomi chętni byli, ale w ostatniej chwili wycofali się z powodów bliżej nieokreślonych.
Tak więc kwatery szukać postanowiliśmy na miejscu, za miejscowość docelową uznaliśmy Kudowę Zdrój. Jednak kij jakiś nas podkusił i po drodze postanowiliśmy objechać mniejsze miejscowości, wsie w poszukiwaniu kwater i to był nasz błąd bo czas straciliśmy, a kwater nie znaleźliśmy. W Kudowie udało się nam to od razu. Kwatera z osobnym wejściem z własnym aneksem kuchennym i łazienką dużym salonem i sypialnią za 30 zl/os za Lulcię nie płaciliśmy z własnym małym ogródkiem cudowne miejsce mówię Wam.
Pierwszego dnia po rozpakowaniu szpargałów udaliśmy się na jedzenie bo żołądki przyrosły nam do kręgosłupa. Wybraliśmy Cafe Domek. Żarcie może być nic nadzwyczajnego, szybko podane,estetycznie i co najważniejsze najedliśmy się. Potem szybkie zakupy na śniadanie i spanie my z Lulcią zawinęłyśmy się o 20, tatko rzecz jasna oglądał TV.
Dzień drugi po śniadanku wybraliśmy się na zdobycie (O)Błędne Skały położone na wysokości 900 m n.p.m. jest to zespół bloków skalnych, które tworzą malowniczy labirynt. Pogoda w wędrówce nam dopisała świeciło piękne słońce, a my maszerowaliśmy, oczywiście tatko miał przechlapane bo od czasu do czasu musiał dźwigać 14 kg słodki ciężar na plecach, który marudził, że bolą go nogi, ale powiem Wam z ręką na sercu trasa łatwa, prosta, były może dwa takie naprawdę konkretne podejścia po skałach, korzeniach pod górę gdzie sama musiałam odpocząć to nie ma co Lulcia pięknie maszerowała i wspinała się po tych górach, bo na tych odcinkach nie było mowy, by tatko ją niósł. I wielu turystów na drodze spotkanych jej to mówiło, że jak ona dzielna, że tak pięknie wchodzi pod tą górę. Marudziła wiadomo to naturalne, musiała na chwilę przycupnąć na skałkach co by nabrać sił, ale przekąski robią swoje :) Po 1,5 godz marszu udało się doszliśmy i co. Piękne widoki, a sam Labirynt niebywałe zjawisko, kto nie był polecam. Labirynt momentami tak wąski,że bez dwóch zdań nie dla wszystkich kto bardziej puszysty by nie przeszedł, musiałby się cofnąć, albo by się zaklinował no mówię Wam na bum cyk cyk, a ilu turystów to głowa mała, aż trudno uwierzyć. Lulci ten skalny labirynt bardzo się podobał szczególnie wąskie przejścia. Droga powrotna była już łatwiejsza bo z górki. Tego samego dnia zobaczyliśmy jeszcze Kaplicę Czaszek w Czermnej.
Po zwiedzaniu udaliśmy się na zasłużony posiłek do Baru Ania. Uwielbiam takie miejsca coś na wzór baru mlecznego, których dziś jak na lekarstwo, a szkoda, bo tam można zjeść smacznie, niedrogo, domowo, jak u mamy i pysznie. Tak było też u Ani. Zjedliśmy po pysznej pomidorówce, na drugie każdy coś innego tatko wątróbkę, ja szwajcara,a Lulci sama zupa do szczęścia wystarczyła, do tego pyszny kompot, gdzie dziś dostaniesz kompot wszędzie tylko ta paskuda cola, a za wszystko zapłaciliśmy 40zł, a najedliśmy się jak dzikie osły. Polecam Wam. Ja zawsze szukam na posiłek takich miejsc, bo wiem, że zjem pysznie, niedrogo , swieżo i zdrowo.
A Wy jadacie w takich miejscach ?
Po obiadku wyruszyliśmy na research Kudowy. I tak trafiliśmy do Pijalni Wód, zwiedziliśmy Park Zdrojowy i okoliczne stragany. Dzień następny maiła być wycieczka do Wrocławia.
I była wycieczka do Wrocławia, ale w drodze powrotnej do domu, bo Lulcia dostała jakiejś wysypki i woleliśmy dmuchać na zimne.
Ale rano kiedy już wyszykowani wychodzi z domku w ogródku skubią trawkę dwie małe sarenki uwierzycie w to widok cudowny, niebywały wprost, nieziemski.
Walizy spakowane, a że w drodze powrotnej z Kudowy do Wrocławia moc atrakcji, tak zahaczyliśmy o
Zamek Leśna na Szczytniku, dziś zaadoptowany dla Domu Pomocy Społecznej dla Umysłowo Chorych Mężczyzn, więc zwiedzać można z zewnątrz.
Kolejny punkt na naszej drodze to Krzywa Wieża w Ząbkowicach Ślaskich niestety był poniedziałek, a w poniedziałki Wieża zamknięta dla zwiedzających,szkoda, bo krzywa jest, a Zamek w Ząbkowicach w remoncie. I ostatni punkt, o który zahaczyliśmy to Twierdza w Srebrnej Górze robi wrażenie, zwiedzaliśmy sami bez przewodnika, a korytarzach podziemnych twierdzy można by na własną rękę się zgubić.
I na koniec Wrocław miały być pyszne pierogi w Starym Młynie, ale kolejka nw oczekiwaniu na stolik była dwumetrowa, masakra :/ Skończyło się na Sphinxie dawno w nim nie byłam i prędko nie wrócę rozczarowałam się nie wiem czy to wrażenie wrocławskiego Sphinxa, ale było nie smacznie, tłoczno i nic nie mają dla dzieci, bo to menu dla dzieci proszę, ale nich se wsadzą w t...k Na Wrocławskim Rynku przebiliśmy piątkę z jednym z wrocławskich krasnali i wróciliśmy do auta, bo przed nami jeszcze długa droga, a na zegarze była 19:30.Z pewnością do Wrocławia chciałabym wrócić na dłużej i przyjrzeć mu się z bliska i z pewnością go odwiedzę.
I tak w spokoju i dość szybko wróciliśmy do domu przekraczając próg domu parę minut po 22 :)
Szczypta o Mnie
13 komentarze
Uwilebiam takie wypady, chociaz czy tyle bym chodzila? Troche za leniwa jestem...
OdpowiedzUsuńJak zdrowko?
Ale Miniu tam naprawdę była prosta nie az tak wymagająca droga pod górkę, wynagradzają widoki :)
UsuńCudowny weekend. Ja osobiście w Kudowie chyba ze 100 razy byłam, ale nigdy nie puściłam się w góry. Zawsze było coś pilniejszego, także miejscowość jest mi dobrze znana, jednak okolica mniej :) Z baru mlecznego jeszcze w narzeczeństwie często korzystaliśmy, bo najadaliśmy się za całe 20zł. Niestety z przyczyn nieznanych został zamknięty.
OdpowiedzUsuńO Sphinxie we Wrocławiu mam takie samo zdanie. Nie wiem co w nim jest, ale smak nie ten :)
Czyli opinie o wrocławskim Sphinxie mam nie tylko ja więc coś w tym musi być. Często tak jest, że gdzieś bywamy kilka razy, a mało zwiedzamy okolicy, czas to nadrobić !
UsuńBłędne skały są super. Krzywą wieźę i twierdzę w Srebrnej plus Kudowę to zwiedziłam w podstawówce na wycieczkach szkolnych. Wrocław bardzo lubię, teraz rodzinnego domu mam do niego w miarę blisko :) no i siostra wrocławska studentka :) Fajnie, udało Wam się wykorzystać resztki złotej jesieni :)
OdpowiedzUsuńJa do Wrocławia obowiązkowo muszę wrócić i zobaczyć koniecznie Panoramę Racławicką i pozostałe krasnale :)
UsuńZazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńZa mną "chodzi" wyjazd do Zakopanego... najlepiej, jak już śnieg spadnie. W tym roku raczej się nie wybierzemy, ale w przyszłym być może :)
No my co roku wyjeżdżamy w okresie zimowy bo jeździmy na snowboardzie i niestety z braku śniegu w ub. roku nie udało nam się wyjechać, a to wielka szkoda, bo chciałam Lulcię posadzić na nartach, ale mam nadzieję, że na początku przyszłego roku śnieg dopiszę ja będę na stoku jako obserwator, a mąż i Lulcia mam nadzieję będą jeździć.
UsuńTy tak nie szalej z różnicą ciśnień :) ehh.. skąd my to znamy? Tati z opcją barana był wykorzystywany także u nas podczas urlopu :) o rety Wasze dziecię jest leciutkie - nasza Ątka ma tyle a jest młodsza :) ile wzrostu macie aktualnie?
OdpowiedzUsuńNo Lulcia już od samego urodzenia była długa a szczupła urodziła się 58 cm, a ważyła zaledwie 3 250 gr. Teraz obecnie waży 14 kg nie całe a wzrostu ma ok 100 cm, albo ponad dokładnie nie wiem muszę ją swoją drogą zmierzyć :)
UsuńA ja zdjęcia już widziałam :) Fajnie że mama taka wytrwała i z dzidzia w brzusiu zwiedza
OdpowiedzUsuńSport to zdrowie :)
Usuńuwielbiam takie krótkie wycieczki!! często na wiosnę i w lecie wyjeźdźamy na takie wyjazdy :) w górach stołowych jeszcze niebyliśmy , chętnie tam wpadniemy :)
OdpowiedzUsuńSkoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.