Czerwiec był, ale się zmył

lipca 01, 2016

Czerwiec za nami, wkroczyliśmy w drugą połowę roku. Czas zapitala jak szalony, a mnie na wszystko brakuje wspomnianego czasu. Jeśli ktoś z Was odstąpi mi trochę czasu chętnie się nim zajmę, albo lepiej może ktoś z Was wie jak wydłużyć dobę. Mój niedosyt czasowy widać na blogu, wpisów pojawia się jak na lekarstwo, ale musicie mi to wybaczyć ja po prostu się nie wyrabiam, a czerwiec był tak intensywny, że momentami nie wiedziałam jak się nazywam. To co takiego zaprzątało mi głowę w czerwcu.

Pierwszy weekend czerwca spędziliśmy na weselu przyjaciół ponad 300 km od domu. W naszej weselnej zabawie towarzyszyła nam młodsza latorośl (wciąż KP), starsza została w domu z dziadkami i świetnie się bawiła. Nusia nadrabiała za dwie przede wszystkim podczas podróży syrena była w ciągłym natarciu dopiero 60 km przed końcem zasnęła chyba z wyczerpania padła jak kawka. Wiadomo jak to jest pojechać na wesele z małym dzieckiem co by starzy mogli swobodnie się pobawić do pomocy pojechała niezastąpiona ciocia, która sprawowała opiekę na 6+, a my ze spokojną głową podbijaliśmy weselny parkiet.

Drugi weekend czerwca to wielka uroczystość w naszej rodzinie. Wypędzaliśmy diabełka z Nusi. Chrzciny naszej Calineczki odbyły się w naszym domu. A, że pogoda w tym dniu nas rozpieszczała mogliśmy docenić czym jest moc posiadania własnego ogrodu :) Stroną kulinarną tą konkretną zajęła się moja ukochana ciocia, na mnie spadła realizacja części słodkiej. To też całą sobotę spędziłam w kuchni na zagniataniu i wypiekaniu przeróżnych ciast, a w tej materii poszalałam nie ma co :).

Trzeci weekend to trochę dla mnie szczególnie oddechu, ale nie dla mojego ślubnego. Cały weekend dzielnie obsługiwał betoniarkę mieszał cement z piaskiem i wodą by otrzymanym betonem zalewać fundamenty naszego garażu. Podołał fundamenty zalane. Jestem z niego taka dumna.
Czwarty weekend znów intensywny. W sobotę w mojej szkole tańca gdzie uczęszczam na pole dance odbywało się zamknięcie sezonu i mój pierwszy występ przed dużą publicznością. Tygodnie przygotowań, masa pochłoniętego czasu, hektolitry wylanego potu, ciało pokryte siniakami, ale warto było, bo efekt końcowy naszego pokazu przerósł moje i innych oczekiwania dałyśmy czadu byłyśmy boskie. A ja z siebie taka dumna, że mogę, potrafię i robię to dobrze. Zadowolone i uśmiechnięte twarze moich bliskich i rozpierająca ich duma podobnie jak mnie dodaje skrzydeł do dalszego podnoszenia swoich umiejętności. A wieczorem dzieci sprzedaliśmy i ze ślubnym pomaszerowaliśmy do klubu na after party. A w klubie ostatni raz byłam x lat temu i wybawiłam się jak za dawnych pamiętnych studenckich czasów. A w niedzielę świętowaliśmy 5 urodziny Lulci. Pogoda jak na złość się popsuła toteż dzieciaczki nie miały pożytku z trampoliny, roznosiły za to dom. Deszcz nam nie popsuł świętowania i tak jak zaplanowaliśmy na początek odbył się grill, a potem wjechał gwóźdź programu własnoręcznie uklepany tort przez mamę. Lulcia urodziny świętowała w przedszkolu. Na tą szczególną okazję zaniosła (nie)zdrowe cukierki i muffinki które wspólnie dzień wcześniej piekłyśmy. Tego dnia do przedszkola poszła odświętnie ubrana w ślicznej sukni wyglądała jak księżniczka. Zaniosła ze sobą również album ze swoimi zdjęciami od narodzin począwszy. Zwyczaj w montesoriańskim przedszkolu gdy są urodziny wygląda tak, że jubilat siada na środku wyciągane jest słoneczko, na którym stawiane są świeczki jubilat myśli życzenie i zdmuchuje świeczki. Następnie dzieci śpiewają sto lat, a potem każde z nich podchodzi składać życzenia otrzymując przy tym  słodki poczęstunek. Wszystkie dzieci rysują dla jubilata laurki, a panie wszystko razem spinają i powstaje piękna pamiątka na lata. Po życzeniach i słodkim poczęstunku pani pokazuje zdjęcia naszej jubilatki jak to było kiedy była maleńka.Urodziny w przedszkolu udały się Lulcia była tak zadowolona, że przez kolejne dni wciąż oglądała laurki od swoich kolegów i koleżanek z przedszkolnej grupy.

Czerwiec to również wizyty kontrolę Nusi i tak neurolog kolejna wizyta za pół roku na tą chwilę pod względem neurologicznym nie ma pani dr do niej zastrzeżeń. W późniejszym czasie będziemy się przyglądać jak idzie jej rozwój mowy. Pożegnaliśmy się z patologią noworodka w czerwcu była to nasza ostatnia wizyta. Czerwiec to również wizyta u rehabilitanta, kolejna wizyta za pół roku.
W czerwcu to również krok milowy w rozwoju naszej Nusi. Otóż to moi drodzy Nusia chodzi opanowała już tą sztukę do perfekcji przemierza co raz większe dystanse na dwóch nogach czasem pomaszeruje jeszcze na czworaka. Czerwiec to również koniec przedszkola i dwa miesiące wakacji dla Lulci. A skoro o wakacjach mowa to już w najbliższy poniedziałek jedziemy w górskie klimaty, moczyć dupska w jeziorkach, zwiedzać najbliższą okolicę, a że na wyciągnięcie ręki będziemy mieć sąsiedztwo Czechów to zobaczymy co w czeskiej trawie piszczy.
Pomysłów w głowie na wpisy masa tylko z czasem gorzej, a skoro wakacje przed nami to pewnie na blogu tez będzie mnie znów mniej, ale musicie mi to wybaczyć takim prawem rządzą się wakacje i lato.

Szczypta o Mnie

Może Cię zainteresować również

7 komentarze

  1. Niestety mam też problem z czasem, a raczej jego brakiem, ciągle doba zbyt krótka... Staram się jakoś wszystko sobie układać, ale nie zawsze się wyrabiam i czasem odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję pożegnania z patologią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj to rzeczywiście było aktywnie. Dobrze, że z malutką już wszystko dobrze i pożegnaliście się z patologią noworodka. Udanych wakacji, odpoczywajcie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi tylko brakuje zdjec to tego opisu.., chcialabym zobaczyc Niusie w tej pieknej sukience!!! I Malutka na dwoch nogach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie ten sam problem-deficyt czasu.Ale dzięki temu człowiek czune że żyje!
    Pzdrawiam serdecznie :)
    Brawo dla Nusi za opanowanie sztuki chodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę tego wyjścia do klubu :) i szkoda, że nie pokazałaś choć urywka występu.

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja cierpię na chroniczny brak czasu, czego dowodem jest poniższy komenatrz (opóźniony o bagatela 2tygdonie). Mam nadzieję, że wyjazd na urlop się udał. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie zawitałeś, miło będzie jak zostawisz ślad po sobie.
Chętnie poznam Twoją opinię.

Flickr Images